Obudziłam się dziś rano z mocnym postanowieniem pójścia do ogrodu i poszukania wiosny. W zeszłym roku o tej porze kilka roślin pokazywało już oznaki życia. Niestety, zaraz rano moją okolicę nawiedziła prawdziwa zamieć śnieżna. W ciągu godziny spadło kilka centymetrów śniegu :( Moje nadzieje osłabły. Jednak po przejściu jednej chmury pojawiło się słoneczko i zaczęło ładnie topić śnieg. Na termometrze też już powyżej zera. Jako pierwsze miejsce odwiedziłam rabatkę, na której posadzone są krokusy. Niestety, tam jeszcze biało i zimno. Kolejny punkt programu to irysy reticulata. W zeszłym roku wyszły bardzo wcześnie. Przykucnęłam przy rabacie i moim oczom ukazał się mały kiełek nieśmiało przebijający śnieg! Poszłam kawałek dalej i pomiędzy pędami irgi płożącej znalazłam kolejnego irysa :) Moja pełną radość wywołało całe stado małych kiełków! Tak, to już pora na irysy :) Idąc dalej z uśmiechem przez ogród poszukiwałam pąków na krzewach lub młodych liś